MASKI ZWIERZĄT - z książki "Moment Niedźwiedzia" Olga Tokarczuk (wyd. Krytyka Polityczna, Warszawa 2012).
"Cierpienie człowieka łatwiej jest mi znieść niż cierpienie zwierzęcia. Człowiek ma własny, rozbudowany, rozgłoszony wszem i wobec ontologiczny status, co czyni go gatunkiem uprzywilejowanym. Ma kulturę i religię, żeby wspierały go w cierpieniu. Ma swoje racjonalizacje i sublimacje. Ma Boga, który go w końcu zbawi. Ludzkie cierpienie ma sens. Dla zwierzęcia nie ma ani pociechy, ani ulgi, bo nie czeka go żadne zbawienie. Nie ma też sensu. Ciało zwierzęcia nie należy do niego. Duszy nie ma. Cierpienie zwierzęcia jest absolutne, totalne.
Jeśli spróbujemy wejrzeć w ten stan z naszą ludzką zdolnością do refleksji i ze współczuciem - odkryje się cała groza zwierzęcego cierpienia, a tym samym przerażająca, trudna do zniesienia groza świata".
Kot filozofa
piątek, 11 października 2019
czwartek, 10 października 2019
DZIEŃ CZARNEGO KOTA
DIALOGI KOTA FILOZOFA
Z OKAZJI DNIA CZARNEGO KOTA
- Jestem czarnym kotem, więc jestem kotem – rozpocząłem
rozmowę.
- Cóż to za filozoficzne stwierdzenie w duchu kartezjańskim?
– spytała się filozofka.
- Mam futro, więc jestem kotem – dodałem.
- Mam futro, więc jestem myszą – podchwyciła pańcia. – Mam
futro, więc jestem niedźwiedziem. Nie tylko koty mają futro.
- Ale większość lądowych zwierząt. Myślę, więc jestem! –
zakrzyknąłem.
- Czarodzieju złoty, nie miaucz tak głośno. Nawet gdybyś nie
myślał, to bez dwóch zdań byłbyś. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości –
powiedziała.
- Żeby zmienić temat – przerwałem tok naszej rozmowy. –
Zbliża się listopad i nad kotami zaczynają rozciągać się czarne chmury.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Słyszałem, że w okolicach Halloween ginie więcej czarnych
kotów niż w innych miesiącach. Głupi ludzie uważają, że siedzą w nas diabły i
szatani, że jesteśmy czarownicami zamienionymi w koty i zabijają nas w ofierze.
Nie wiem tylko komu jesteśmy oddawani – powiedziałem to ze smutkiem. – Jakby
koty były czymś innym niż kotami – dodałem.
- To są przesądy i zabobony.
- Może tak, ale faktem jest, że koty wtedy masowo umierają.
Jestem kotem i mam swoje sprawy, które chciałbym doprowadzić do końca. Nie moją
winą jest, iż człowiek na koty projektuje swoje głupie wyobrażenia o świecie –
powiedziałem ze złością.
- Masz rację. czarne koty są bohaterami wielu książek i
opowiadań – filozofka tym zdaniem próbowała mnie pocieszyć.
- W których też jesteśmy pomiotami diabła, albo sługusami
zła i zemsty. Mściwymi skurczybykami. Nie odpowiada mi taka łatka –
powiedziałem.
- No tak, ale gdy się nad tym zastanowić, to nie ma się o co
obrażać ani złościć i przyjąć taką etykietę jako komplement – rzekła pańcia. –
Taki Behemot z „Mistrza i Małgorzaty” Michaiła Bułhakowa chodzi na dwóch
łapach, gada po ludzku, jest mądry i pije wódkę. Kwintesencja człowieczeństwa –
uśmiechnęła się. – Może i służy szatanowi, ale w tej relacji jest wiele
równości i niezależności, więcej niż miałby na służbie u pana Boga. Poza tym
czerń nadaje mu elegancji i piękna.
- To tak samo jak mi – powiedziałem ucieszony.
- Oczywiście. Żadnej plamki, żadnej łatki, tylko dwa białe
włoski na szyi. Jesteś najpiękniejszy. Jedynie miodowe oczy rozświetlają twój
cudowny pyszczek.
Ile było w tej wypowiedzi entuzjazmu i czułości. Od razu
poczułem się lepiej. Jednak za chwilę spochmurniałem:
- Ale czarny kot u Allana Edgara Poe został przez narratora
opowiadania „Czarny kot” wyjątkowo podle potraktowany.
- Znowu masz rację. Jednak całe to opowiadanie to jeden
wielki wyrzut sumienia narratora, który pod wpływem nadużywania alkoholu staje
się coraz okrutniejszy – ciągnęła filozofka. – Znęca się nad ukochanym kotem,
wydłubuje mu oko, w końcu go zabija, a potem jeszcze zabija swoją żonę. To
raczej jego opanował jakiś demon zła niż kota, chociaż był czarny. Kot
demaskuje narratora naprowadzając policję na miejsce, w którym ukrył zwłoki
żony – filozofka skończyła mówić. W
pomieszczeniu zapadła cisza.
- To dlaczego czarne koty mają przechlapane? – przerwałem
milczenie. – Są rzadziej zabierane ze schroniska niż koty w innych kolorach.
Dłużej czekają na adopcję i przygarnięcie przez kociarza. Do tego są o wiele
bardziej narażone na przedwczesną śmierć spowodowaną przez człowieka.
Pani odpowiedziała szczerze:
- Nie wiem. Wybrałam ciebie z powodu twojego czarnego
futerka. Czarne koty w listopadzie mają swój dzień, a białe koty, o ile mi
wiadomo, takiego dnia nie mają.
„Jaka ona jest kochana. Zawsze umie mnie pocieszyć i
podnieść na duchu” – pomyślałem sobie, po czym otarłem się o jej rękę.
niedziela, 21 kwietnia 2019
DIALOGI KOTA FILOZOFA: O WEGETARIANIZMIE
- Czy jestem wegetarianinem? – spytałem się swojej
filozofki, patrząc na nią wielkimi, zielono-żółtymi oczami.
- Raczej nie jesteś, mój kochaneczku.
- A niby dlaczego? Ja chcę być wegetarianinem! –
przeraźliwie zamiauczałem. – To teraz jest takie modne.
- Chyba nie wśród kotów – burknęła. – Ale możesz nim zostać
– powiedziała głośniej. – Z całego serca życzę tego tobie.
W jej tonie wyczułem sarkazm.
- Lubisz polować na muchy i ptaki? – spytała.
- Oczywiście, że lubię – odpowiedziałem radośnie. – Na ptaki
wprawdzie nie poluję, bo nie mam takich możliwości, ale lubię sobie popatrzeć
na nie z balkonu i przez okno. Jednak muchy czasami latają po mieszkaniu i już
potrafię skutecznie je łapać – z dumą wypiąłem pierś. – Złapię muchę, troszkę
ją sobie podziamgam w pyszczku, wypluję, przykryję łapką, wypuszczę ją spod
niej, znowu włożę do pyszczka… - opowiadałem z coraz większym zapałem.
- Dobra, dobra. Przestań już gadać – powiedziała filozofka
niecierpliwie machając ręką. – Widziałam te polowania. Biedne muchy. Ale
wybaczam tobie to zachowanie, taka jest twoja natura i tak mocno przeze mnie
ograniczona.
- Czyli wegetarianizm polega na polowaniu i na zabijaniu,
np. much czy jaskółek? – dopytywałem się coraz bardziej zainteresowany tym, o
czym rozmawiamy.
- Wegetarianizm wyklucza polowanie na zwierzęta, zabijanie
ich oraz przede wszystkim ich zjadanie.
- O! To jestem pół wegetarianinem – zakrzyknąłem. – Na ptaki
nie mogę polować, nawet nie wiem czy
smakowałyby mi. A muchami głównie się bawię.
- Kłamca! – krzyknęła pańcia. – Nie raz widziałam, gdy
ciamkałeś muchę, a potem ją połykałeś.
- Oj tam. Raz czy dwa razy.
- To na jedno wychodzi. Każda zabawa muchami kończy się ich
zabiciem i zjedzeniem. Nie możesz być wegetarianinem. Musiałabyś zmienić swoje
wrodzone skłonności.
- Rozumiem, że ci wszyscy ludzie, którzy nie zabijają
zwierząt w rzeźniach, a kupują ich martwe szczątki w sklepach, też są
wegetarianami? – Dumny ze swojej przenikliwości zadałem to pytanie, aby
równocześnie wyprowadzić przemądrzałą filozofkę z równowagi. – A ty jesteś
wegetarianką, czy nie? Bo niby nie polujesz na zwierzęta, nie zabijasz ich, nie
jesz, ale za to trzymasz w domu kota, którego karmisz karmą zrobioną ze
zwierząt i pozwalasz mi na polowania na owady?
Pańcia na moje słowa zrobiła głupią minę, poczerwieniał jej
dekolt i wyglądała na mocno skonfudowaną.
„O, tutaj ciebie mam ptaszyno” – pomyślałem sobie, zaś głośno tylko
zamiauczałem, aby zmienić temat naszej rozmowy…
środa, 6 lutego 2019
Kocie portrety
AUTOR: Anna Hollerer |
AUTOR: Natalia Leonova |
AUTOR: Noji Mikiko |
niedziela, 27 stycznia 2019
People are strange
Pogoda troszkę złagodniała. Już tyle nie śpię, a moja
filozofka też zrobiła się bardziej energiczna. Przesadza kwiaty, podpisuje
jakieś petycje i ciągle gada do siebie lub śpiewa:
- Ludzie są dziwni. People are strange. Ludzie są dziwni.
- No właśnie – zagadnąłem. – Masz absolutną rację, chociaż
wydaje mi się, że niektóre koty też są dziwne. Cats are strange – zanuciłem
Doorsów.
- Tak? – z roztargnieniem zapytała. – Koty to koty. Wszystko
im można wybaczyć.
- A ludziom nie wszystko? – spytałem zaciekawiony.
- Kiedyś zdziwiłeś się, że ludzie bojąc się cierpienia i
śmierci tyle ich zadają innym stworzeniom.
- To prawda – potwierdziłem. – Nie zabijają dlatego, że są
głodni.
- Otóż to. Najwięcej cierpienia zwierzętom zadają ci, którzy
są najmniej głodni. Ci cierpiący z głodu lub z niedożywienia hodują swoje
wychudzone zwierzęta i zabijają je w ostateczności, bo bardziej im się opłaca
korzystanie, np. z mleka przez dłuższy czas, niż jednorazowe
zjedzenie ich.
- No to po co, ci najedzeni to robią? – zapytałem.
- Czy ja wiem? – zadumała się moja pańcia. – Może dlatego,
że boją się ewentualnego głodu? Może dlatego, że są chciwi i pazerni? Albo za
dużo kombinują w poczuciu władzy na Ziemi?
- I co jeszcze? – spytałem ironicznie. – Dla pieniędzy? Dla
sławy? Bo taka jest ludzka natura? Bo Bóg tak zdecydował? Bo są głupi?
- Nie wiem – powiedziała filozofka. – Może nam ludziom
brakuje wyobraźni lub mamy jej zbyt dużo?
- Z pewnością pomysłowości i wyobraźni w wymyślaniu różnych
zbrodniczych elementów to wam nie brakuje. Koty najpierw udomowiliście, a potem
zaczęliście twierdzić, że kot nie jest kotem tylko jakimś szatanem, którego
nikt nigdy w życiu nie widział, ale wmawiacie innym, że łazi po świecie i
odpowiada za cierpienie. – Powiedziałem to z przekąsem. – Ale ty nie wierzysz w
te historie i nie boisz się żadnych diabłów ani demonów. Ten wasz dziwaczny
świat jest skonstruowany na wierze lub niewierze w jakieś nieistniejące osoby
lub stworzenia. Ciągle o to się kłócicie – dodałem skonsternowany.
- I dlatego twierdzę, że ludzie są dziwni. Wyrządzają wokół
siebie wiele szkód w imieniu wyobrażonych tworów. Ponoć mózg, myślenie i wolna
wola, cokolwiek ona oznacza, są największymi atutami człowieka – skończyła
swoją wypowiedź.
- Już tasiemiec ma prawie mózg – zadrwiłem cicho. Głośno
powiedziałem – moim atutem jest miękkie futerko i mruczenie. I nie wywyższam
się z tego powodu nad innymi zwierzakami.
- Dlatego kocham i
rozumiem koty – powiedziawszy to, pogłaskała mnie po pyszczku i pocałowała w
czoło.
- Mrau – bardzo lubię te czułości.
piątek, 4 stycznia 2019
Liczba Pi
Moja pani zwariowała. Chodzi po mieszkaniu i popiskuje jak
jakieś pisklę: pi, pi, pi. Jestem tym
troszkę zdziwiony, gdyż nie widzę, aby rosły jej pióra i skrzydła.
- Pi razy oko…, pi razy drzwi… Pi, pi, pi. Czym jest liczba
Pi? – zadała to pytanie sprzątając po mnie w kuwecie.
- Hm? Jakby to wyjaśnić? – przeciągle miałknąłem. – Liczba
Pi to najbardziej znana liczba na świecie i najbardziej tajemnicza. Budzi
fascynację od tysięcy lat. Ci wspaniali Egipcjanie, którzy czcili koty jako
boskie stworzenia, też byli nią oczarowani. – I znowu przeraźliwie miałknąłem,
a moja pani spojrzała na mnie z rezygnacją.
- Tak, tak. Znam film „Pi” Darrena Aronofsy’ego, Wisława
Szymborska (polska noblistka) napisała o niej wiersz pt. „Liczba Pi”, Kate Bush
zatytułowała tak piosenkę, i była nawet seria kosmetyków Pi.
- Rzeczywiście Pi jest liczbą, która nawet w kotach budzi
zainteresowanie. Jeden mój znajomy (wiesz, ten szary obszczymurek) trafił
kiedyś na konkurs recytowania liczby Pi. Opowiadał, że trwało to ponad 16
godzin (dokładnie tyle, ile każdy przyzwoity kot powinien spać). Wrócił do domu
głodny i zmęczony, a w głowie wciąż mu krążyła liczba Pi: 3, 1 4 1 5 9 …..
Cyfry biegały mu przed oczami, ale cudownie go uśpiły. Facet, Akira Haraguchi,
wyrecytował wtedy aż 100 000 cyfr po przecinku. – W tym momencie na myśl o
tak nieskończonej liczbie ziewnąłem, zachciało mi się też spać.
- A wiesz, mam taką książkę „Przygody Alexa w krainie matematyki” Może tam coś znajdę na temat
Pi?
-„Aha, to zaraz się zacznie – pomyślałem sobie. – Moja pani
kocha głośne czytanie książek. Lubię, gdy to robi, bo wtedy doskonale się śpi”.
- O, jest! – krzyknęła uradowana pańcia. – Liczba Pi to
„wydobywanie ładu z chaosu” – przeczytała rozmarzonym głosem i popatrzyła za
okno. – Zobacz Kocie, największe rozwinięcie liczby Pi to 2, 7 biliona cyfr po
przecinku!
Popatrzyłem za okno, tak jak kazała, ale nic, oprócz
jakiegoś smętnego ptaka, nie zobaczyłem. Nic, co przypominałoby cyfry.
- Miau – i oblizałem się po pyszczku.
- Pi jest „metaforą
wszystkich rzeczy nieskończonych, enigmatycznych, nieprzewidywalnych i
nieskończenie cudownych”. Piękne – moja kochana pani rozkosznie się
uśmiechnęła.
- A wiesz, obszczymurek opowiadał, że ponoć, gdyby bilion
cyfr Pi zapisać małą czcionką, to osiągnęłyby 150 milionów kilometrów? To jak
stąd do Słońca. – Zamknąłem oczy i zamruczałem.
- Ha ha ha! – z drzemki wyrwał mnie śmiech pańci. – Nawet
Leibniz i Hobbes interesowali się Pi. Hobbes za jej pomocą próbował rozwiązać
problem kwadratury koła. Oczywiście mu się to nie udało, bo nie jest to możliwe
– ekscytowała się moja pani. – Jest nawet paradoks filozoficzny z liczbą Pi, z
którego wynika, że liczba Pi wykazuje losowość w sposób nielosowy. Ale to
ciekawe.
No nie, nawet w Biblii pisali o Pi – po czym sięgnęła po
Biblię. Zawsze, gdy ją czyta śmieje się przy tym złowieszczo. Ale teraz wygląda
raczej na zdziwioną, a nie ubawioną: jej czoło coraz bardziej się marszczy.
- Nic nie rozumiem – i zamknęła książkę z hukiem. – Chcesz,
to przeczytam Tobie tekst reklamy Givenchy: П – Pi. Poza nieskończoność.
„Czy
ja mam jakiś wybór i głos decydowania o tym, co ona mi czyta?” I grzecznie
nadstawiłem uszu.
- „Upłynęły cztery
tysiąclecia, tajemnica pozostała./Choć każde dziecko uczy się w szkole o ԉ,
znajomy symbol/nadal skrywa w sobie otchłań wielkiej złożoności.//Dlaczego
właśnie ԉ wybrano na symbol wiecznej męskości?// To kwestia znaków i kierunków.
Jeśli ԉ jest długą historią zmagań/o osiągnięcie nieosiągalnego, to
jednocześnie jest portretem/legendarnego zdobywcy wyprawiającego się po
wiedzę.// Pi symbolizuje mężczyzn, wszystkich mężczyzn, ich naukowy
geniusz,/zamiłowanie do przygody, wolę działania, pasje do tego, co nie ma
granic” (Alex Bellos: Przygody Alexa w krainie liczb. Podróże po cudownym
świecie matematyki; wyd. Albatros A. Kuryłowicz, Warszawa 2013).
„Po co ty mi czytasz te męskie, szowinistyczne bzdury?
Jakieś głupie stereotypy” – pomyślałem sobie. Na szczęście moja pani zamknęła
książkę i położyła się obok mnie kładąc swoją ciepłą dłoń na moim brzuszku. Zasnęliśmy
zmęczeni myśleniem.
(wiadomości w oparciu o wspomnianą książkę)
wtorek, 1 stycznia 2019
Dla Gruchy
Subskrybuj:
Posty (Atom)