wtorek, 19 kwietnia 2016

Tajemnice kociej natury

W "zamierzchłym" miesięczniku "Fikcje i fakty" (1984 rok) znalazłam ciekawy tekst o kotach: Janina Pałęcka "Jego Królewska Wysokość - Kot". Niby większość informacji jest znana, ale o kocie w kulturze jest niemal wszystko.

"Wykopaliska archeologiczne na terenie Europy nie odkryły żadnych kości kota udomowionego. Ale obfitość ich zachowała się w Egipcie. Nie tylko kości... przede wszystkim mumie! Tysiące mumii kotów. Było ich tak wiele, że w XIX wieku zaczęto je wywozić do Manchesteru i Liverpoolu, gdzie mielono na nawóz. Na szczęście chłopi angielscy odmówili użyźniania pól prochami kotów egipskich. Transport wylądował w British Museum, gdzie zajęli się nim naukowcy. Przeważnie to były mumie kotów o płowej sierści, zwanych "kotami w rękawiczkach" (Felis maniculata) lub "kotami nubijskimi". Żyją tam zresztą do dziś i są łatwe do obłaskawienia. Możliwe zresztą, że była to krzyżówka kotów nubijskich z rysiem bagiennym. Uczeni dopuszczają możliwość, że koty używane przez egipskich myśliwych do polowań na ptactwo były albo oswojonymi rysiami, albo krzyżówką kotów i rysiów".

Jak wiemy koty w starożytnym Egipcie były traktowane na równi z bogami. Gdy kot umierał w egipskiej rodzinie, ta przywdziewała żałobę i goliła brwi. "W przypadku pożaru ratowano przede wszystkim kota. Jego zabicie, nawet nieumyślne, było zbrodnią i często kończyło się natychmiastową egzekucją sprawcy. Gdy na Egipt spadła klęska nieurodzaju, gdy rozprzestrzeniał się głód, często zjadano ludzi, ale nigdy koty!"

Praktyka barbarzyńska! Niedopuszczalna w Europie! Muszę uprzedzić męża, że jeżeli dotknie nas głód to najpierw zjemy jego - ja i moje dwa koty. A potem one zjedzą mnie. Korzyść dla świata będzie porównywalna.

foto: Ja-siołek
"W świecie arabskim kot cieszy się wielką estymą. W przeciwieństwie do psa, tradycja koraniczna uważa go za zwierzę "czyste". Głównie dzięki wzorowi "łagodnej i pięknej" Muezzy, ukochanej kotki Proroka Mahometa. W kota często wcielał się księżyc jaśniejący nad pustynią i błądzące po niej dżinny, ulotne duchy".

O - i za to można polubić islam:)

Na ziemiach należących do Polski historia kotów układała się niezbyt pomyślnie. O stosunku chłopów do kotów pisał Oskar Kolberg w XVII tomie Ludu: "Kot, zwierzę pożyteczne w gospodarstwie, układne, ale złośliwe, zawsze drapieżne, a czasem srogie i okrutne, jest w posądzeniu, że od złego ducha pochodzi, albo że z nim w zły duch jest ukryty. Dlatego to zawsze prawie kota czarnego nazywają diabłem, a jeśli się taki kot nieznajomy zdarzy widzieć koło domu, żegnają się, a potem ścigają go wołając: a na lasy, na bory!"

Piszczałka (foto: Ja-siołek)
Dobrze jeśli tylko takiego kota przeganiano. Z dzieciństwa pamiętam, że normalne było iż małe kotki topiono, przy czym zawsze "pierwszeństwo" miały czarne kocięta. Jak patrzę na swojego pięknego czarnego kota i wyobrażam go sobie przemykającego wśród traw i innych chaszczy, to zastanawiam się: Ile ten mój kot żyłby w naturze?

Jeżeli czert miałby wyglądać jak mój kot, to chyba zostałabym satanistką. Ale to utożsamianie kotów z czartem, czarami i złem, było dla kotów w Europie przekleństwem:

"Od średniowiecza po czasy współczesne mordowano je rytualnie: krzyżowano, topiono zaszyte w worki, rzucano z wież i murów, palono żywe w czasie świąt kończących zimę, w karnawale lub dla uczczenia zbiorów letnich. Palenie żywcem stało się następnie najpopularniejszą formą egzekucji: wierzono bowiem, że diabła wcielonego w kota lub czarownicę tylko ogień może zniszczyć.
Najstarszą tego typu uroczystością stałą wydają się być "kocie środy" w Metzu. Obchodzono je w śródpościu od 1344 roku, kiedy to po raz pierwszy zamknięto w żelaznej klatce trzynaście kotów i wrzucono klatkę w płomienie. Ostatnia z "kocich śród" odbyła się w 1777 roku".
Dejwisio (foto: Ja-siołek)


No cóż, religia w jednym przypadku koty czciła i porównywała je z bogami, zaś w innym - mordowała je utożsamiając koty ze złem. Gdzie tu logika?

Ludzki umysł nie zna granic:

"Przerażającym dowodem obłąkanego geniuszu ludzkiego były "kocie organy" urządzone w Brukseli w 1546 roku na powitanie króla Filipa II. W ciasnym pudle zamknięto kilkanaście kotów, tak by nie mogły się poruszać. Ich ogony połączono czymś w rodzaju klawiatury, przyciskając klawisz, "grający" na organach mocno szarpał kota za ogon. Zwierzę wydawało przeraźliwe miauknięcie. Oczywiście głosy kotów starannie zestrojono w chór, od sopranów do altów...".

Kot bywał też pożytecznym stworzeniem w teatrach, i to wcale nie do odstraszania gryzoni, ale do charakteryzacji aktorów: "Potrzebując więc krwi do ubarwienia twarzy lub poplamienia rąk czy sukni, [aktor] chwytał kota i obcinał mu kawałek ogona".

Co czasy to obyczaje. Koty są bohaterami literackimi, czasem bardzo erotycznymi. Literatura uczyniła kota symbolem erotycznym:

"W wierszu "Kobieta i kotka" Paula Verlaine jest to symbol niewierności. Słowo "la chatte" jest zresztą w języku francuskim dwuznaczne: prócz "kotki" oznacza też najintymniejszą część niewieściej anatomii, wraz z okrywającym ją... futerkiem".

Charles Boudelaire utożsamia z seksem kobietę-kota. W jego twórczości symbolizuje ona pożądanie, miłość, tajemnicę, złość i niebezpieczeństwo.

Bardzo "kobiecą" kotką jest Fanszetka, kotka towarzysząca Klaudynie, bohaterce skandalicznych powieści autorstwa Colette.

O kotach pisał T. S. Eliot. Na podstawie jego poematów powstał jeden z najbardziej znanych i popularnych musicali Cats.

A kto zaczął w Europie przełamywać złą kocią passę? W roku 1869 Alfred Brehm (datę wydania książki przywołuję za Janiną Pałęcką) wydał dzieło pt. "Życie zwierząt. Ssaki" (polskie wydanie:  PWN, Warszawa 1963). Brehm tak pisze o kotach:

"W porównaniu z innymi ssakami domowymi wykazuje pewne właściwości, które tłumaczyć można pochodzeniem jego nie od przodków stadnych, lecz od co najwyżej żyjących rodzinami samotników. Wbrew temu, co się często słyszy, nie bywa nigdy fałszywy, chociaż często jest samowolny. Nie znosi przemocy, choć łatwo można go wychować i wytresować. Traktowany dobrze i po przyjacielsku, przywiązuje się do swego opiekuna, a nie - jak to się często słyszy [do tej pory zresztą!] - wyłącznie do miejsca.
foto: Ja-siołek
foto: Ja-siołek
Kot umie się zręcznie wspinać i skakać, jest bardzo zgrabny w ruchach, lecz mało wytrwały, jeśli chodzi o szybkość. Dobrze pływa, choć na ogół nie wchodzi do wody z własnej ochoty. (...) Twierdzenie, jakoby przy upadku z wysokości nigdy nic mu się stać nie mogło, jest po prostu bajką. (...) Nadzwyczajna jest jego schludność, stale liże się i myje. Ekskrementy ukrywa zagrzebując w wykopanych w ziemi jamkach. Jego odraza względem psów nie jest zjawiskiem naturalnym, lecz raczej wywołana została przez człowieka ciągłym szczuciem tych zwierząt na siebie.

(...) Na "garnuszku" u człowieka kot wymaga dobrych domowych potraw, w skład których powinny także wchodzić produkty roślinne. (...) Często sama obecność kota wystarcza, by przepędzić te gryzonie [myszy]. Jest rzeczą powszechnie znaną, że zasadza się na młode ptaki, najczęściej jednak rozmiary wyrządzonych przez niego szkód bywają znacznie przesadzone".

Mówi się, że tam gdzie są koty to nie można karmić ptaków, bo nie przylecą w to miejsce. Nic bardziej mylnego. Znam gospodarstwo, w którym jest wiele kotów i do którego przylatują całe stada ptaków, przez cały rok. Rzeczywiście od czasu do czasu jakiś kot zapoluje na ptaka, ale zdarza się to bardzo rzadko. Podobnie mit z myszami - znam dom, w którym świetnie sobie żyją stada kotów i jeszcze większe stada myszy.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz