- Czy jestem wegetarianinem? – spytałem się swojej
filozofki, patrząc na nią wielkimi, zielono-żółtymi oczami.
- Raczej nie jesteś, mój kochaneczku.
- A niby dlaczego? Ja chcę być wegetarianinem! –
przeraźliwie zamiauczałem. – To teraz jest takie modne.
- Chyba nie wśród kotów – burknęła. – Ale możesz nim zostać
– powiedziała głośniej. – Z całego serca życzę tego tobie.
W jej tonie wyczułem sarkazm.
- Lubisz polować na muchy i ptaki? – spytała.
- Oczywiście, że lubię – odpowiedziałem radośnie. – Na ptaki
wprawdzie nie poluję, bo nie mam takich możliwości, ale lubię sobie popatrzeć
na nie z balkonu i przez okno. Jednak muchy czasami latają po mieszkaniu i już
potrafię skutecznie je łapać – z dumą wypiąłem pierś. – Złapię muchę, troszkę
ją sobie podziamgam w pyszczku, wypluję, przykryję łapką, wypuszczę ją spod
niej, znowu włożę do pyszczka… - opowiadałem z coraz większym zapałem.
- Dobra, dobra. Przestań już gadać – powiedziała filozofka
niecierpliwie machając ręką. – Widziałam te polowania. Biedne muchy. Ale
wybaczam tobie to zachowanie, taka jest twoja natura i tak mocno przeze mnie
ograniczona.
- Czyli wegetarianizm polega na polowaniu i na zabijaniu,
np. much czy jaskółek? – dopytywałem się coraz bardziej zainteresowany tym, o
czym rozmawiamy.
- Wegetarianizm wyklucza polowanie na zwierzęta, zabijanie
ich oraz przede wszystkim ich zjadanie.
- O! To jestem pół wegetarianinem – zakrzyknąłem. – Na ptaki
nie mogę polować, nawet nie wiem czy
smakowałyby mi. A muchami głównie się bawię.
- Kłamca! – krzyknęła pańcia. – Nie raz widziałam, gdy
ciamkałeś muchę, a potem ją połykałeś.
- Oj tam. Raz czy dwa razy.
- To na jedno wychodzi. Każda zabawa muchami kończy się ich
zabiciem i zjedzeniem. Nie możesz być wegetarianinem. Musiałabyś zmienić swoje
wrodzone skłonności.
- Rozumiem, że ci wszyscy ludzie, którzy nie zabijają
zwierząt w rzeźniach, a kupują ich martwe szczątki w sklepach, też są
wegetarianami? – Dumny ze swojej przenikliwości zadałem to pytanie, aby
równocześnie wyprowadzić przemądrzałą filozofkę z równowagi. – A ty jesteś
wegetarianką, czy nie? Bo niby nie polujesz na zwierzęta, nie zabijasz ich, nie
jesz, ale za to trzymasz w domu kota, którego karmisz karmą zrobioną ze
zwierząt i pozwalasz mi na polowania na owady?
Pańcia na moje słowa zrobiła głupią minę, poczerwieniał jej
dekolt i wyglądała na mocno skonfudowaną.
„O, tutaj ciebie mam ptaszyno” – pomyślałem sobie, zaś głośno tylko
zamiauczałem, aby zmienić temat naszej rozmowy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz