DIALOGI KOTA FILOZOFA
Z OKAZJI DNIA CZARNEGO KOTA
- Jestem czarnym kotem, więc jestem kotem – rozpocząłem
rozmowę.
- Cóż to za filozoficzne stwierdzenie w duchu kartezjańskim?
– spytała się filozofka.
- Mam futro, więc jestem kotem – dodałem.
- Mam futro, więc jestem myszą – podchwyciła pańcia. – Mam
futro, więc jestem niedźwiedziem. Nie tylko koty mają futro.
- Ale większość lądowych zwierząt. Myślę, więc jestem! –
zakrzyknąłem.
- Czarodzieju złoty, nie miaucz tak głośno. Nawet gdybyś nie
myślał, to bez dwóch zdań byłbyś. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości –
powiedziała.
- Żeby zmienić temat – przerwałem tok naszej rozmowy. –
Zbliża się listopad i nad kotami zaczynają rozciągać się czarne chmury.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Słyszałem, że w okolicach Halloween ginie więcej czarnych
kotów niż w innych miesiącach. Głupi ludzie uważają, że siedzą w nas diabły i
szatani, że jesteśmy czarownicami zamienionymi w koty i zabijają nas w ofierze.
Nie wiem tylko komu jesteśmy oddawani – powiedziałem to ze smutkiem. – Jakby
koty były czymś innym niż kotami – dodałem.
- To są przesądy i zabobony.
- Może tak, ale faktem jest, że koty wtedy masowo umierają.
Jestem kotem i mam swoje sprawy, które chciałbym doprowadzić do końca. Nie moją
winą jest, iż człowiek na koty projektuje swoje głupie wyobrażenia o świecie –
powiedziałem ze złością.
- Masz rację. czarne koty są bohaterami wielu książek i
opowiadań – filozofka tym zdaniem próbowała mnie pocieszyć.
- W których też jesteśmy pomiotami diabła, albo sługusami
zła i zemsty. Mściwymi skurczybykami. Nie odpowiada mi taka łatka –
powiedziałem.
- No tak, ale gdy się nad tym zastanowić, to nie ma się o co
obrażać ani złościć i przyjąć taką etykietę jako komplement – rzekła pańcia. –
Taki Behemot z „Mistrza i Małgorzaty” Michaiła Bułhakowa chodzi na dwóch
łapach, gada po ludzku, jest mądry i pije wódkę. Kwintesencja człowieczeństwa –
uśmiechnęła się. – Może i służy szatanowi, ale w tej relacji jest wiele
równości i niezależności, więcej niż miałby na służbie u pana Boga. Poza tym
czerń nadaje mu elegancji i piękna.
- To tak samo jak mi – powiedziałem ucieszony.
- Oczywiście. Żadnej plamki, żadnej łatki, tylko dwa białe
włoski na szyi. Jesteś najpiękniejszy. Jedynie miodowe oczy rozświetlają twój
cudowny pyszczek.
Ile było w tej wypowiedzi entuzjazmu i czułości. Od razu
poczułem się lepiej. Jednak za chwilę spochmurniałem:
- Ale czarny kot u Allana Edgara Poe został przez narratora
opowiadania „Czarny kot” wyjątkowo podle potraktowany.
- Znowu masz rację. Jednak całe to opowiadanie to jeden
wielki wyrzut sumienia narratora, który pod wpływem nadużywania alkoholu staje
się coraz okrutniejszy – ciągnęła filozofka. – Znęca się nad ukochanym kotem,
wydłubuje mu oko, w końcu go zabija, a potem jeszcze zabija swoją żonę. To
raczej jego opanował jakiś demon zła niż kota, chociaż był czarny. Kot
demaskuje narratora naprowadzając policję na miejsce, w którym ukrył zwłoki
żony – filozofka skończyła mówić. W
pomieszczeniu zapadła cisza.
- To dlaczego czarne koty mają przechlapane? – przerwałem
milczenie. – Są rzadziej zabierane ze schroniska niż koty w innych kolorach.
Dłużej czekają na adopcję i przygarnięcie przez kociarza. Do tego są o wiele
bardziej narażone na przedwczesną śmierć spowodowaną przez człowieka.
Pani odpowiedziała szczerze:
- Nie wiem. Wybrałam ciebie z powodu twojego czarnego
futerka. Czarne koty w listopadzie mają swój dzień, a białe koty, o ile mi
wiadomo, takiego dnia nie mają.
„Jaka ona jest kochana. Zawsze umie mnie pocieszyć i
podnieść na duchu” – pomyślałem sobie, po czym otarłem się o jej rękę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz