czwartek, 10 października 2019

DZIEŃ CZARNEGO KOTA


DIALOGI KOTA FILOZOFA Z OKAZJI DNIA CZARNEGO KOTA

- Jestem czarnym kotem, więc jestem kotem – rozpocząłem rozmowę.

- Cóż to za filozoficzne stwierdzenie w duchu kartezjańskim? – spytała się filozofka.

- Mam futro, więc jestem kotem – dodałem.

- Mam futro, więc jestem myszą – podchwyciła pańcia. – Mam futro, więc jestem niedźwiedziem. Nie tylko koty mają futro.

- Ale większość lądowych zwierząt. Myślę, więc jestem! – zakrzyknąłem.

- Czarodzieju złoty, nie miaucz tak głośno. Nawet gdybyś nie myślał, to bez dwóch zdań byłbyś. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości – powiedziała.

- Żeby zmienić temat – przerwałem tok naszej rozmowy. – Zbliża się listopad i nad kotami zaczynają rozciągać się czarne chmury.

- Co chcesz przez to powiedzieć?

- Słyszałem, że w okolicach Halloween ginie więcej czarnych kotów niż w innych miesiącach. Głupi ludzie uważają, że siedzą w nas diabły i szatani, że jesteśmy czarownicami zamienionymi w koty i zabijają nas w ofierze. Nie wiem tylko komu jesteśmy oddawani – powiedziałem to ze smutkiem. – Jakby koty były czymś innym niż kotami – dodałem.

- To są przesądy i zabobony.

- Może tak, ale faktem jest, że koty wtedy masowo umierają. Jestem kotem i mam swoje sprawy, które chciałbym doprowadzić do końca. Nie moją winą jest, iż człowiek na koty projektuje swoje głupie wyobrażenia o świecie – powiedziałem ze złością.

- Masz rację. czarne koty są bohaterami wielu książek i opowiadań – filozofka tym zdaniem próbowała mnie pocieszyć.

- W których też jesteśmy pomiotami diabła, albo sługusami zła i zemsty. Mściwymi skurczybykami. Nie odpowiada mi taka łatka – powiedziałem.

- No tak, ale gdy się nad tym zastanowić, to nie ma się o co obrażać ani złościć i przyjąć taką etykietę jako komplement – rzekła pańcia. – Taki Behemot z „Mistrza i Małgorzaty” Michaiła Bułhakowa chodzi na dwóch łapach, gada po ludzku, jest mądry i pije wódkę. Kwintesencja człowieczeństwa – uśmiechnęła się. – Może i służy szatanowi, ale w tej relacji jest wiele równości i niezależności, więcej niż miałby na służbie u pana Boga. Poza tym czerń nadaje mu elegancji i piękna.

- To tak samo jak mi – powiedziałem ucieszony.

- Oczywiście. Żadnej plamki, żadnej łatki, tylko dwa białe włoski na szyi. Jesteś najpiękniejszy. Jedynie miodowe oczy rozświetlają twój cudowny pyszczek.

Ile było w tej wypowiedzi entuzjazmu i czułości. Od razu poczułem się lepiej. Jednak za chwilę spochmurniałem:

- Ale czarny kot u Allana Edgara Poe został przez narratora opowiadania „Czarny kot” wyjątkowo podle potraktowany.

- Znowu masz rację. Jednak całe to opowiadanie to jeden wielki wyrzut sumienia narratora, który pod wpływem nadużywania alkoholu staje się coraz okrutniejszy – ciągnęła filozofka. – Znęca się nad ukochanym kotem, wydłubuje mu oko, w końcu go zabija, a potem jeszcze zabija swoją żonę. To raczej jego opanował jakiś demon zła niż kota, chociaż był czarny. Kot demaskuje narratora naprowadzając policję na miejsce, w którym ukrył zwłoki żony  – filozofka skończyła mówić. W pomieszczeniu zapadła cisza.

- To dlaczego czarne koty mają przechlapane? – przerwałem milczenie. – Są rzadziej zabierane ze schroniska niż koty w innych kolorach. Dłużej czekają na adopcję i przygarnięcie przez kociarza. Do tego są o wiele bardziej narażone na przedwczesną śmierć spowodowaną przez człowieka.

Pani odpowiedziała szczerze:
- Nie wiem. Wybrałam ciebie z powodu twojego czarnego futerka. Czarne koty w listopadzie mają swój dzień, a białe koty, o ile mi wiadomo, takiego dnia nie mają.

„Jaka ona jest kochana. Zawsze umie mnie pocieszyć i podnieść na duchu” – pomyślałem sobie, po czym otarłem się o jej rękę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz